Stałem , wpatrując się z udręką w zamknięte drzwi , z powoli gasnącą nadzieją , że Melike zaraz ponownie je otworzy od zewnątrz i z uśmiechem oznajmi , że to wszytsko było jedynie żartem , koszmarnym snem , wytworem mojej wybujałej wyobraźni lub jeszcze czymś innym . Jednak drzwi wziąć pozostawały zamknięte.
Nie miałem pojęcia , ile czasu tak stałem w bezruchu . Wiedziałem tylko , że nie mam siły się ruszyć. Zresztą , po co? Każdy ruch wydawał się bezsensowny , gdy JEJ tu nie było.
Zacisnąłem powieki i zmusiłem się , żeby dojść do ściany , po czym osunęłem się po niej w dół i ukryłem twarz w dłoniach . Resztki zachowanej świadomości mówiły mi, że powinienem przestać się załamywać i zacząć myśleć , zacząć cokolwiek robić , by ją odzyskać. Tylko co? co? Nieme pytanie kołatało mi się po głowie .
Na dźwięk otwieranych drzwi podniosłem jedynie głowę. Tak ja myślałem , to nie była ona.
Moi przyjeciele natychmiast doskoczyli do mnie z zaniepokojonymi minami , usiłując dowiedzieć się , co się stało . Z wolna opowiedziałem im, co się działo po kolei , od naszego powrotu z plaży . Ominąłem jedynie fragment , w którym wyznaliśmy sobie miłość .
Martellie usiadła obok mnie i zaczęła cicho płakać . Dla niej też to musiał był cios; w końcu traciła przyjaciółkę .
- Nie mogę w to uwierzyć . - jęknęła płaczliwie. - jej rodzice zawsze byli ostrzy , ale nie pomyślałabym, ze są zdolni do czegoś takiego . Nie do zepsucia jej życia ! Niee, to nie może być prawda . - pokręciła głową .
- Jej matka myśli , że tym naprawi jej życie . - odpowiedziałem cicho . - Powiedziała , że to my jej je zniszczyliśmy .
Louis westchnął głęboko i zamyślił się .
- A co jeżeli .. odbilibyśmy ją ? O której wylatuje jej samolot ? - zapytał mnie z przejeciem .
- Nie mam pojęcia. - powiedziałem bezbarwnie. - Bardzo im się spieszyło, chociaż może nie ze względu na samolot , ale na to, żeby szybciej ją wywieźć .. ?
Niall szybko pobiegł do salonu, po czym wrócił , trzymając laptopa. Po chwili uśmiechnął się triumfalnie i oznajmił , że najbliższy samolot do Polski wylatuje o 20.15 , czyli za 45 minut .
Poderwałem się szybko z miejsca ,czując na nowo przypływ sił .
- Na co czekamy ?! - krzyknąłem . - Jedziemy!
Reszta również podniosła się z podłogi i skierowała się do drzwi , jednak Liam szybko stanął przed nami.
- Nie wiem , czy nam coś to da ... Jej matka jest jej prawnym opiekunem i do chwili ukończenia przez nią 18 lat decyduje o jej pobycie . - popatrzył na mnie smutno .
- Ale możemy spróbować - powiedziałem stanowczo i odwróciłem się. Szybko zbiegłem po schodach, ignorując windę , i już po chwili otwierałem drzwi do samochodu . Tak jak myślałem , reszta chłopców i Martellie zaraz znaleźli się na tylnych siedzeniach.
- Może jednak ja poprowadzę . - powiedział do mnie Liam .
Westchnąłem bezradnie . Miał rację . Prędzej wpakowałbym nas w drzewo w tym stanie , niż dowiózł na czas na lotnisko . Przesiadłem się szybko na przednie miejsce obok kierowcy , i ruszyliśmy .
Przycisnąłem czoło do wciąż jeszcze nagrzanej szyby Range Rovera i próbowałem pozbierać myśli. Musiałem wymyślić sposób na przekonanie jej mamy . Musiałem . Problem w tym , że ta kobieta była widocznie niezniszczalna . Coraz bardziej przekonywałem się do pomysłu Tomlinsona . Tylko co dalej ? Wyjechać gdzieś , gdzie nikt nas nie znajdzie ? Ja byłem na to gotowy. Musiałem być z nią . Ale czy reszta zespołu zrozumie , jeżeli nagle zniknę ?
Poczułem , że Liam zwalnia . Byliśmy na miejscu . Popatrzyłem na zegarek. Wskazywał godzinę 20 . Piętnaście minut do jej odlotu . Szybko wysiadliśmy z samochodu i pobiegliśmy w stronę hali odlotów , rozglądając się na boki.
Cała ta chora sytuacja przypomniała mi tą sprzed miesiąca , kiedy również walcząc z czasem, przegrałem i pozwoliłem jej odjechać .
- O nie. Nie tym razem - mruknąłem do siebie cicho, przykuwając uwagę Liama . Pokręciłem głową , unikając odpowiedzi na niewypowiedziane pytanie .
- Samolot nr 3 wylatuje pasem startowym pięc do Polski za 10 minut.**
Podskoczyłem , słysząc ten komunikat. Byliśmy przy pasie czwartym . Szybko ruszyłem ku tamtemu , nie oglądając się na przyjaciół .
Na miejsce dotarłem, gdy samolot przygotowywał się do startu .
- STAĆ ! ZATRZYMAJCIE TEN SAMOLOT! - zaczęłam krzyczeć to przechodzących ludzi, jednak nic to nie dało. Zostałem jedynie zagłuszony przez włączony silnik . Chwilę potem samolot ruszył , odbierając mi wszystko, co kochałem .
Osunąłem się na kolana i zacząłem płakać .
Poczułem na swoich ramionach czyjeś uspokajające głaskanie , na co kompletnie nie reagowałem.
- Zostawcie mnie .. samego . - mruknąłem przez łzy . - Chcę być sam .
- Zayn .. - odpowiedział mi głos . Znieruchomiałem . Był to najpiękniejszy na świecie głos . Głos , który kochałem . Ponieważ należał do NIEJ .
* * *
Chłopak odwrócił się po chwili w moją stronę , z wyrazem niedowierzania połączonego ze szczęściem na twarzy . Potrząsnął głową .
- Śnisz mi się ? - zapytał.
-Nie . - uśmiechnęłam się .
- Jak to możliwe ? Twój samolot własnie odleciał . - szepnął .
Złapałam go za dłoń i zaczęłam wyjaśniać .
- Widzisz .. ja też mam coś do powiedzenia . Moi rodzice przesadzili . Może i jestem niepełnoletnia , ale .. - westchnęłam. - w każdym razie , moja mama zorientuje się , że mnie nie ma , dopiero za parę minut . - uśmiechnęłam się z diebalskim uśmiechem - Powiedziałam jej jedynie, że idę do toalety . Nie powiedziałam jedynie, KTÓREJ. Jestem pewna , że wkrótce pogodzi się z moją decyzją . Zostawiłam jej w torebce list. Podejrzewam , że mimo wszytsko wybierze tę opcję , w której ma mnie żywą i szczęśliwą .
- Żywą ? co to znaczy ? - zamrugał nierozumiejąc .
- Napisałam tam , że jeżeli wróci i będzie próbowała zabrać mnie do domu , zabiję się . - spuściłam głowę . - Mam nadzieję , że w to uwierzy. I że kiedykolwiek mi wybaczy to, że wybrałam Ciebie zamiast rodziny .
- Mam nadzieję , że żartowałaś z tym samobójstwem . - Zayn prztulił mnie mocno .
Roześmiałam się . - Tak, ale moja mama o tym nie może wiedzieć .
- MELIKE ! - usłyszałam krzyk Martellie i zobaczyłam ją biegnącą wraz z resztą chłopaków w naszym kierunku . Zaraz potem rzuciła się na mnie , mocno ściskając .
- Hej , udusisz mnie ! - powiedziałam .
- Przepraszam! Ale .. jak to możliwe ?! - uśmiechnęłam się i streściłam im całą historię .
- Nawet nie wiesz , jak się cieszę . - powiedziała .
Niall pokrecił że śmiechem głową .
- Mam taką cichą nadzieję , że to już naprawdę koniec . - popatrzyła na nas , udając powagę .
- Ja również mam taką nadzieję . - odpowiedziałam . - I czuję , że tak będzie . Musi być .
W głębi duszy czułam , ze to prawda. A nawet, jeżeli znowu coś by się stało to wiedziałam , że uda nam się przez to przejść . Po tym wszytskim , nie mogło być inaczej .
Poczułam , jak Zayn mnie obejmuje. Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy . Były przepełnione szczęściem .
- Obiecaj , że teraz już nigdy mnie nie opuścisz . - powiedział , głaszcząc mnie po policzku .
- Obiecuję . - odpowiedziałam , po czym pocałowałam go . Tym razem już nikt nam nie przerwał .
___________________________________________